Kolia... a w zasadzie kolijka wire wrapping. Pomysł zaczerpnięty z internetu i udoskonalony wstawkami ze szkła weneckiego. Niestety widzę spooooro mankamentów. Ale ćwiczę, ćwiczę, ćwiczę.... zobaczymy co z tego dalej wyniknie.
sobota, 30 marca 2013
czwartek, 28 marca 2013
Gotycyzm i neoklasycyzm
A teraz, tymczasowy powrót do sutaszu. Kolczyki w stylu... gotyckim (?). Każdy kolczyk posiada dwa kamyczki swarovskiego i zwieńczony jest (ach, jakże patetycznie to brzmi;) srebrnym biglem typu angielskiego. Kolczyki strojne, kamyczki mieniące się (patrz - filmik).
Filmik, niezbyt pasjonujący, ale mający na celu pokazanie możliwości "mienienia się" kamyczków;)
W sumie nie wiem czemu kolczyki "gotyckie" połączyłam z wątkiem neoklasycyzmu... może dlatego, że chciałabym, żeby były tak delikatne, kunsztowne i wspaniałe jak obrazy mojego ulubionego malarza, Johna Williama Waterhouse'a... a może nie;P. W każdym razie zapraszam do podziwiania obrazów (taki estetyczny bonus przedświąteczny):
środa, 27 marca 2013
Kuferek pełen...no, czego dusza zapragnie...byle nie cegieł...
Kolejny tydzień, kolejna torba...
Torba okazała się dla mnie niemałym wyzwaniem. Zasadniczo nie odbiegała w warsztacie od pozostałych, ale nigdy bym nie pomyślała, że mnie będzie znaczyło więcej.
Mniej elementów, a więcej roboty - jak to możliwe?
Otóż z PAAB rozmawiałyśmy sobie ostatnio i stwierdziłyśmy, że nasz proces twórczy, kiedy napotyka na przeszkodę w postaci problemu "nie wiem jak się za to zabrać", przechodzi w tryb "stagnacyjny". Inaczej mówiąc, wygląda to tak jakby stóg siana leżał na polu. Widzicie dramaturgię i epickość tego porównania? No właśnie. Tak naprawdę jednak nasz umysł pracuje jak motorek i w głowie wykonałyśmy już milion czynności dotyczących rozwiązania problemu.
Takoż wyglądała moja praca nad tym projektem. Klientka zechciała mieć kuferek, nawet się ucieszyłam, coś nowego. Nie zechciała również zamka do zamykania i tu pojawił mi się pierwszy kłód pod nogę. Torbę uszyłabym w normalnym czasie, ale ponieważ nie wiedziałam jakie będzie zamknięcie nie mogłam zacząć, żeby w razie czego nie pruć. Więc siedziałam i myślałam.
Poszukałam jednak natchnienia w pasmanteryjnym, skoro moje środki mi nie wystarczyły. Mam nadzieję, że mi się udało.
Pozwólcie, że zaprezentuję (zdjęciów ciut):
Kuferek jest pakowny, wymiary: 33 x 29 x 13 cm, rączki po 25 cm, wysokość z rączkami 41 cm. Torebka jest typowo "do ręki".
I oczywiście...
Dodatkowo dygresja: szukałam dziś cały dzień czytnika. Posądziłam nawet mego mężczyznę o to, że mi schował w ramach nauczki (nie dbam o mój czytnik, co mi zawsze wypomina, bo zostawiam gdzie popadnie). I kiedyż znalazłam mój czytnik? Oczywiście, kiedy zabierałam się za rączki do torby, bo wsadziłam go do niej w ramach balastu. Śmiałam się sama z siebie, choć chyba powinnam płakać. Tyle z życia krawcowej.
Z zapowiedzianych zapowiedzi powoli coś się tworzy...Tak, to myśl. Teraz jestem jak stóg siana na polu.
Torba okazała się dla mnie niemałym wyzwaniem. Zasadniczo nie odbiegała w warsztacie od pozostałych, ale nigdy bym nie pomyślała, że mnie będzie znaczyło więcej.
Mniej elementów, a więcej roboty - jak to możliwe?
Otóż z PAAB rozmawiałyśmy sobie ostatnio i stwierdziłyśmy, że nasz proces twórczy, kiedy napotyka na przeszkodę w postaci problemu "nie wiem jak się za to zabrać", przechodzi w tryb "stagnacyjny". Inaczej mówiąc, wygląda to tak jakby stóg siana leżał na polu. Widzicie dramaturgię i epickość tego porównania? No właśnie. Tak naprawdę jednak nasz umysł pracuje jak motorek i w głowie wykonałyśmy już milion czynności dotyczących rozwiązania problemu.
Takoż wyglądała moja praca nad tym projektem. Klientka zechciała mieć kuferek, nawet się ucieszyłam, coś nowego. Nie zechciała również zamka do zamykania i tu pojawił mi się pierwszy kłód pod nogę. Torbę uszyłabym w normalnym czasie, ale ponieważ nie wiedziałam jakie będzie zamknięcie nie mogłam zacząć, żeby w razie czego nie pruć. Więc siedziałam i myślałam.
Poszukałam jednak natchnienia w pasmanteryjnym, skoro moje środki mi nie wystarczyły. Mam nadzieję, że mi się udało.
Pozwólcie, że zaprezentuję (zdjęciów ciut):
tył z kieszonką (którą ledwo widać, ale jest) |
Kuferek jest pakowny, wymiary: 33 x 29 x 13 cm, rączki po 25 cm, wysokość z rączkami 41 cm. Torebka jest typowo "do ręki".
te nieszczęsne zapięcia |
detal mocowania rączek |
zbliżenie na wzór |
Dodatkowo dygresja: szukałam dziś cały dzień czytnika. Posądziłam nawet mego mężczyznę o to, że mi schował w ramach nauczki (nie dbam o mój czytnik, co mi zawsze wypomina, bo zostawiam gdzie popadnie). I kiedyż znalazłam mój czytnik? Oczywiście, kiedy zabierałam się za rączki do torby, bo wsadziłam go do niej w ramach balastu. Śmiałam się sama z siebie, choć chyba powinnam płakać. Tyle z życia krawcowej.
Z zapowiedzianych zapowiedzi powoli coś się tworzy...Tak, to myśl. Teraz jestem jak stóg siana na polu.
piątek, 22 marca 2013
Toga...Szlafrok...Szlafrokotoga...Togoszlafrok...Tożka
Pora na obiecane szyciowe "cóś".
"Cóś" było pomysłem dosyć nietypowym i ucieszyłam się, kiedy od słowa do słowa doszło, że mogę je zrealizować.
Koleżanka koleżanki (prawie jak stryjeczna kuzynka męża mojej siostry...stryjecznej) kończyła właśnie ważny w swym życiu etap związany ze studiami, i jakby nie patrzeć, przyszłością. W ramach uczczenia doniosłego wydarzenia miała zostać obdarowana fikuśną wersją poważnej "mecenaskiej" togi.
Tożka miała być również w fikuśnych kolorach, niezwykle podkreślających powagę stroju, fioletowym i różowym. Zasadniczo miała być jednak szlafrokiem z zachowaniem pewnych elementów togi - kołnierz, żabot itp.
Jak wygląda "mecenaska" toga? Polecam poszukać, w ramach samokształcenia, by nie powiedzieć ewoluowania (bo każdy przecież chce ewoluować) w radosnym, dostępnym miejscu zwanym googlem.
Moja wersja fikuśnej togi wygląda tak (trocha zdjęciów):
Zasadniczo ma wiele wad, jest mało profesjonalna i generalnie wiele bym w niej zmieniła, ale...ale nie zmienia to faktu, że jestem z niej dumna.
Tkanina w szyciu okazywała wiele oporu, coś w rodzaju satyny, ale takiej nie do końca. Śliskie i błyskie ;) Ponadto wykazywało tendencję do zaciągania nitek w splocie, w efekcie czego robiły się "krechy". Nie powiem żeby mnie to ucieszyło. Nawet igła do jedwabiu czasami zaciągała. Jednak, w trudzie i znoju, ukończyłam dzieła.
Wykorzystałam krój z Burdy, of kors, który nieco przerobiłam (skróciłam, wyprostowałam itp.), ponadto opracowałam kołnierz i żabot samodzielnie (no, nikt się nie dusił, więc uznam, że poprawnie).
I najpiękniejsze ze wszystkiego, choć nie wiem czy warto było się do tożki przyznawać, ale...
Meeeeetka! Oczywiście, mój nadworny grafik skrytykował projekt (że taki sobie, że małpa, nie lemur, że to i owo), rzekłam: zrób mi lepszy, z radością go użyję. W weekend mam mieć. Tak jak wiosnę.
Metkę uczyniłam wg pomysłów ogólnointernetowych, czyli papier termoaktywny, lustrzany druk i bawełniana taśma, i jestem zachwycona. Wspaniała rzecz.
Choć dziełu brak idealności, czego staram się nie dostrzegać, to jednak cieszę się, że powstało.
Zapowiedzi:
Niedługo nowe torby i kilka projektów pour moi (wrzucę tu tkaniny i rzeczy do przeróbki), ale niechaj się wygrzebię z bieżących spraw.
"Cóś" było pomysłem dosyć nietypowym i ucieszyłam się, kiedy od słowa do słowa doszło, że mogę je zrealizować.
Koleżanka koleżanki (prawie jak stryjeczna kuzynka męża mojej siostry...stryjecznej) kończyła właśnie ważny w swym życiu etap związany ze studiami, i jakby nie patrzeć, przyszłością. W ramach uczczenia doniosłego wydarzenia miała zostać obdarowana fikuśną wersją poważnej "mecenaskiej" togi.
Tożka miała być również w fikuśnych kolorach, niezwykle podkreślających powagę stroju, fioletowym i różowym. Zasadniczo miała być jednak szlafrokiem z zachowaniem pewnych elementów togi - kołnierz, żabot itp.
Jak wygląda "mecenaska" toga? Polecam poszukać, w ramach samokształcenia, by nie powiedzieć ewoluowania (bo każdy przecież chce ewoluować) w radosnym, dostępnym miejscu zwanym googlem.
Moja wersja fikuśnej togi wygląda tak (trocha zdjęciów):
bez paska |
detal rękawa |
z lekka z profilu |
kołnierz i pół żabotu |
żabot i kołnierz z profilu |
wersja z paskiem |
Tkanina w szyciu okazywała wiele oporu, coś w rodzaju satyny, ale takiej nie do końca. Śliskie i błyskie ;) Ponadto wykazywało tendencję do zaciągania nitek w splocie, w efekcie czego robiły się "krechy". Nie powiem żeby mnie to ucieszyło. Nawet igła do jedwabiu czasami zaciągała. Jednak, w trudzie i znoju, ukończyłam dzieła.
Wykorzystałam krój z Burdy, of kors, który nieco przerobiłam (skróciłam, wyprostowałam itp.), ponadto opracowałam kołnierz i żabot samodzielnie (no, nikt się nie dusił, więc uznam, że poprawnie).
z połyskiem |
zapięcie żabotu |
zapięcie kołnierza |
I najpiękniejsze ze wszystkiego, choć nie wiem czy warto było się do tożki przyznawać, ale...
Meeeeetka! Oczywiście, mój nadworny grafik skrytykował projekt (że taki sobie, że małpa, nie lemur, że to i owo), rzekłam: zrób mi lepszy, z radością go użyję. W weekend mam mieć. Tak jak wiosnę.
Metkę uczyniłam wg pomysłów ogólnointernetowych, czyli papier termoaktywny, lustrzany druk i bawełniana taśma, i jestem zachwycona. Wspaniała rzecz.
Zapowiedzi:
Niedługo nowe torby i kilka projektów pour moi (wrzucę tu tkaniny i rzeczy do przeróbki), ale niechaj się wygrzebię z bieżących spraw.
czwartek, 21 marca 2013
Decoupage jeszcze raz
Tym razem skrzynka z motywem bluszczu. Nic dodać nic ująć:) Zdjęcia wykonane absolutnie z wszystkich możliwych stron... no dobra, tych "spodnich" Wam oszczędziłam ;P
Pozdrawiamy też czytaczy z całego świata, nowych czytaczy z Wielkiej Brytanii i wszystkie osoby (szczególnie tę pięćdziesiątą), które lubą nas na facebooku :)
P.S. Wyjeżdżam na weekend, macie więc szansę wstawić mnóstwo komentarzy... :D. Nie wstydźcie się ;)!
PAAB
wtorek, 19 marca 2013
Tym razem bransoletki...
...ale "wciąż" techniką wire wrapping:). Bransoletka z miedzianymi dynksami (swoją drogą piękne słowo, prawda?:) powstała jako akt desperacji. Po pracy nad wisiorem zostało mi bowiem dużo krótkich kawałków drucika. Nie lubię wyrzucać niczego, co w mojej głowie jest czymś przydatnym, więc zaczęłam się zastanawiać jakby tu jeszcze można te "odpadki" wykorzystać. Myślałam, myślałam i wymyśliłam. No i... voila:P. Druga bransoletka podoba mi się głównie ze względu na zapięcie w kształcie słonia.
A oto one (proszę mi wybaczyć jakość zdjęć, szczególnie prześwietlenia... mój ekspert od fotografii wybył):
PAAB
Subskrybuj:
Posty (Atom)