środa, 26 lutego 2014

Rudy ojciec, rudy dziadek, czy jakoś tak...czyli szoł mast goł on

Uwielbiam jednorazowe strzały w postaci: "Wiesz, gram lisa w przedstawieniu i widziałam taki fajny zestaw". Cóż robię zatem, siadam i szyję, bo nic fajniejszego niż odskocznia od toreb. 
Dziś krótko, bo choroba mnie ciśnie. 

Wzór na maskę i ogon podsunęła mi pomysłodawczyni stroju lisa, zdjęcie jest w sieci, ale nie mogę go znaleźć. Jak tylko odnajdę, dodam link.
 Pomysł na żabot do bluzki wzięłam stąd, bardzo przydatny, muszę sobie też taki strzelić :)
Prezentacja:




Miłego!

sobota, 22 lutego 2014

French Knitting Dolly

Brzmi dość perwersyjnie, a wygląda jeszcze gorzej;) O czym mowa? O przyrządzie do robótek ręcznych, dzięki któremu można stworzyć świetne wisiory i bransoletki. Wygląda to to tak:


A używa się go tak:


Bardzo szybko można dzięki niemu stworzyć sympatyczny wisior. Ten prezentowany poniżej obszyty jest drobnymi koralikami i wykończony szarą dzianiną.




Na żywym modelu dzieło prezentuje się tak:







niedziela, 16 lutego 2014

Każda poetka powinna mieć wypchaną sowę na biurku!

Najlepiej sowę w błękitnych pończoszkach w niebieskie paski. O taką:


Prezent od męża mego borowego

A czemu skaczą mi po głowie sowy i poetyckie refleksje? Bo przydarzyło mi się coś wspaniałego! Zostałam laureatką konkursu poetyckiego "Refleksy" organizowanego przez "Skolwin" w Szczecinie. Dostałam wyróżnienie, z którego się bardzo cieszę:)

A oto jak przebiegała impreza:

W oczekiwaniu na rozpoczęcie

Jury w składzie: Piotr Michałowski, Andrzej Skrendo, Marek Maj

ja...

... i jeszcze raz ja ;)

Część artystyczna: Konrad Pawicki z Teatru Współczesnego w Szczecinie 
oraz Przemysław Nowak

Laureaci

I jak się pewnie domyślacie: laureaci i jury;)
Wyróżniono wiersz, który zadedykowałam Robertowi Frostowi:


znajomku nocy
o zimnym nazwisku
twoje miasto
do mojego podobne
                o zmroku wszystko
                majaczy domem
                i obce się zarazem
                wydaje
noszę w butach
czas
a pod podeszwami
rozchlapują mi się
łby latarni
                nieodgadniona jest dla nas noc
                i my jesteśmy dla niej nieodgadnieni


A i jeszcze rzut oka na nagrody (a co, jak się chwalić to na całego):





Także pozostaje mi podsumować wpis jednym z moich ulubionych utworów... lirycznych;)


wtorek, 11 lutego 2014

Słodkie i pyszne, czyli finał czekoladowej wymianki...

Och, wymiankowego szału ciąg dalszy...Tym razem słodko, bo czekoladowo... Nie powiem, czekolada to coś, co Tygryski lubią najbardziej i co z dziką radością idzie wszędzie, tylko nie w cycki.
Na nieszczęście, dołączone do paczuszki słodkości kusiły mnie jak szatany. Skupiłam się więc na cudownościach innych, a słodkości odłożyłam lubemu, który ma magiczną zdolność pochłaniania słodyczy bez konsekwencji. Wymiankę zorganizowała dekupagekini z bloga moje małe decoupage. I sama organizatorka we własnej osobie byłą moją parą.
Ale teraz czas prezentacji. Co było w mojej paczce (oprócz słodkości, herbatek i przydasiów):

ekotorba level up po raz drugi - tym razem z motywem czekoladowego ciacha
paab pod lemoorem

szalokomin w kolorach zbliżonych do czekolady i niezbliżonych, z guzikami - naprawdę prezentuje się rewelacyjnie, można go nosić dwustronnie (jak czas da, to uszyję sobie taki sam)


A co ja pięknego dostałam:

cud - skrzyneczkę z motywem czekolady i koronką - wiadomo, że do czekolady pasuje kawa - tu moja, w zielonym kubasku

poza tym uroczą zakładkę do książki...

... perełkową bransoletkę...

...oraz, co częściowo widać, mnóstwo słodkości, przydasiów, herbatek.

Dziękuję Kindze na świetną zabawę i wspaniałą niespodziankę. Mam nadzieję, że bawiła się tak dobrze jak ja.

Miłego!

ps. z zapowiedzi: rudy ojciec, rudy dziadek...

poniedziałek, 3 lutego 2014

Były sobie sowy...a w zasadzie są...czyli finał sowiej wymianki

No naprawdę, jak nic się nie dzieje, to nic - a jak coś, to wszystko.

Bardzo przyjemna dla mnie sowia wymianka organizowana przez ...anielskie tchnienie... idealnie wpasowała się w ulubiony ostatnio dla mnie motyw sów...
A Ola, z Lexie' Art idealnie wpasowała się w moje pragnienia posiadania sowiej biżuterii. Jestem więc zadowolona podwójnie, bo i fajny pomysł, i cudna wymianka. 

Ale dość słów, co poleciało ode mnie dla Oli:

ekotorba na zakupy level-up - czyli filcowe uszy i aplikacja
handmade


zakładka z herbatką, broszka z sową i herbaciany zestaw pierwszej potrzeby
handmade

A jakie cudeńka dostałam ja:

urocze kolczyki sowy

śliczną broszkę z sową (miała już debiut na marynarce)

i przecudnej urody haftowaną zakładkę do książki

Poza tym oczywiście herbatki, które w zasadzie już wypiłam :D

Bardzo Ci, Olu dziękuję za te wspaniałości, naprawdę sprawiły mi ogromną radość. Aż żal, że już po wszystkim.

Miłego!

ps. przede mną kolejna torba i finał nie mniej uroczej wymianki czekoladowej u dekupagekini.



niedziela, 2 lutego 2014

Zaczynałyśmy wcześnie... kończymy późno

Ale tak to ze świętami bywa - nie można się ich doczekać i trudno się z nimi rozstać. Kończymy jednak okres świąteczny, gdyż właśnie wręczyłyśmy sobie prezenty. 

Lemoor otrzymała zestaw biżuteryjny:






Oraz moje wire wrappingowe zawieszątko, z którego jestem bardzo dumna :D



Natomiast ja otrzymałam kocura, dzięki któremu czytam w łóżku bez bólów karku... Kocur jest przemiły, mimo braku uszka. Ucho stracił w walce z nocnicą - prawdziwy Kot Wiedźmy :D