środa, 9 stycznia 2013

Nieszyciowo...

Ponieważ imam się wielu zajęć kreatywnych (to tak ładnie brzmi, że nie mogłam sobie darować), a przeważnie na imaniu zwykle się kończy, chciałabym wrzucić w ramach samorealizacji małą, nieformalną manifestację literacką. Brzmi groźnie, ale pod twardą skorupką kryje się miękkie wnętrze i śmieszna pestka...jak w liczi.
Zapraszam więc na liczi literackie.

Z życia Onej i Onego

O depresji

- Eeee – On zdobył się na nieśmiałą samogłoskę, przeciągając ją nieco, dając tym do zrozumienia, że jest zmieszany sytuacją w jakiej zastał Oną.
Dobre wychowanie siłą zamykało mu oczy, strach sugerował ucieczkę, ale kołaczące pod sercem uczucie do Onej bezlitośnie kazało patrzeć na ten przejaw całkowicie rozpasanej dewiacji.
Ona uśmiechała się. Nie był to jednak uśmiech radości czy szczęścia. W zasadzie ciężko zaliczyć go w ogóle do kategorii uśmiechów przyjemnych. Rzec, że to uśmiech diaboliczny, to tak jakby nie docenić Diabła, a Kot z Cheshire też mógłby pobrać lekcję czy dwie. Gdyby chciał. Koty z założenia mogą wiele. Gdy chcą. Na szczęście, chcą rzadko.
- Eeee...e? – On postanowił być stanowczy i zdecydowany, bo nic tak nie dodaje stanowczości i zdecydowania jak uczucie głodu, a znowuż nic tak nie zaspokaja głodu jak jedzenie. Biorąc po uwagę fakt, że o jedzenie dbała Ona, walczył o życie.
Ona, będąc z natury i z przekonania kobietą, raczyła zwrócić uwagę na stanowczy i zdecydowany znak zapytania. Z tym samym nieprzyzwoitym i niepokojącym uśmiechem, nieco niewyraźnie mruknęła do Onego:
- Walczę z depresją.
On, znając Oną na tyle na ile mężczyzna może znać kobietę, zapobiegawczo milczał, bo nic tak nie rozwiązuje języka jak milczenie.
-Przeczytałam – dodała Ona – że pewien facet uśmiechał się bez przerwy przez miesiąc i zmieniło mu to nastawienie do życia.
On rozsądnie nie zapytał czy na lepsze. Jak mniemał w innym wypadku Ona nie stosowałaby tej przerażającej terapii.
Ona widząc kątem oka konsternację Onego, który wybierał między uczuciem do Onej a chęcią spożywania, poczuła się zmuszona wyjaśnić. Na chwile zapomniała się uśmiechać, co sprawiło, że zaczęła przypominać względnie siebie. Cokolwiek to znaczyło.
- Wyobraź sobie, że postanowiłam cieszyć się życiem. Naukowcy udowodnili, że do tego potrzebne jest pozytywne myślenie i twórcze działanie. Uśmiechnęła się, w związku z czym On znów poczuł się nieswojo i tęsknie spojrzał na lodówkę. Ona kontynuowała:
-Pomyślałam pozytywnie, podziałałam twórczo, a nawet odwrotnie, ale depresja jest kusząca. Walczę z nią cały dzień. Na zrobienie obiadu nie starczyło mi już czasu.
On przestawił się na tryb survivalowy. Omijając starannie wzrokiem wykrzywioną w terapeutycznym uśmiechu Oną, co na 23 m2 graniczyło z cudem, z kamienną twarzą zabrał się za robienie jajecznicy, która jak wiadomo wielu uratowała od śmierci głodowej.
Po chwili do kuchni zajrzała Ona ze swojsko opuszczonymi kącikami ust.
-I jak? - spytał On między rozgrzaniem patelni a wbiciem jajka.
-Twarz mnie boli – mruknęła Ona.
-Nikt nie mówił, że będzie łatwo – On brutalne przewracał żółtą masę patrząc jak powoli staje się jedzeniem.
-Może wystarczy, że zjem czekoladę? - spytała Ona z zadumą, na co On gorliwie pokiwał głową, znajdując w pytaniu Onej nadzieję na jutrzejszy obiad.
I kiedy Ona przeliczała ilość tabliczek przypadających na każdą ponurą myśl pomnożoną przez zły nastrój w ciągu roku, On w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku zatracił się w jajecznicy. 

ps. niedługo coś szyciowego ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za wszelkie pozostawione dla nas miłe słowa, z serca dziękujemy :)