W życiu każdej krawcowej pojawia się taki moment, kiedy jej osoba w liczbie pojedynczej przestaje już wystarczać. Wtedy nadchodzi czas na bycie w dwóch postaciach, żwawej i mniej żwawej, ale reprezentacyjnej.
Dziś za sprawą niezwykle aktIwnego trio w mojej pracowni zagościł PAKOSŁAW.
Od razu należy się wyjaśnienie rodem z "Seksmisji", że PAKOSŁAW była kobietą, a właściwie jest.
Imię to nadane przez trio kojarzy się nieco w brzmieniu imionami z brazylijskich seriali, coś w stylu SOLEDAD (gwioli ścisłości, gdyby ktoś wątpił w moją wiedzę geograficzną, wiem, że istnieje taka miejscowość).
Wygląda niezwykle zacnie, ma zgrabną koszulkę i stojak. Miodzio!
A oto i Pakosław:
 |
Pakosław z lekkiego profilu |
 |
Pakosław en face |
Postanowiłam również od razu wykorzystać Pakosław do prezentacji sukni, która posiada kształt i nic ponadto. Jakoś nie mogę się za nią zabrać, może to przez kieszenie, które jakoś nie chciały wyjść, albo ja nie mogłam wyjść w kieszeniach... Pokazuję jednakowoż, że COŚ robię.
W każdym razie, niechaj będzie prezentacja:
 |
Z lekka pognieciona i bardzo w proszku | |
|
|
|
 |
Piękny zamek |
Jak zapewne widać manekin ma mniej tam gdzie ja mam więcej, ale cóż... Manekin nie musi być ideałem ;)
Dodam jeszcze zdjęcie kołnierza, choć jego koncepcja uległa całkowitej zmianie.Mam na niego zupełnie nowy i wspaniały pomysł. Ale nigdy dość zdjęcia z Pakosław.
Kolor może enigmatyczny, acz zdecydowanie granatowy. Materiał to wełna, liczę więc że skończę sukienkę w zimie...albo chociaż na wczesna wiosnę...I jeszcze kupię sobie kucyka...
Zostało mi go trochę i planuję uszyć też spódnicę. Choć planuję to w tym momencie słowo klucz.
Więcej szycia nie pamiętam, ale żałuję, że nie szyłam :)